Diagnoza Psychoterapia Rozwój

sobota, 18 kwietnia 2015

Utulić swoje traumy



Ilekroć dzieje się coś niewłaściwego, złego czy krzywdzącego na świecie nie mogę pozbyć się mocnego przeświadczenia z obserwacji, że traumy idą efektem domina. Pokolenia mające dzieci nieświadomie rozgrywają na nich to, czego same nie otrzymały i wcielają w życie jedynie znane sobie wzorce wychowawcze z własnych domów. Nie każdy i nie wszyscy, ale obawiam się, że nie tak szybko znikną z powierzchni ziemi przekazy traktowania dzieci: z pogardą, obarczaniem poczuciem winy, wzbudzaniem wstydu, okazywaniem rozczarowania i szydzenia z pociech, nie mówiąc o zastraszaniu czy uwodzeniu. 

Dziecko jest małe, a rodzic ma władzę i ta przewaga powoduje, na wejściu, nierównowagę szans. 

Alice Miller, psychoterapeutka przyglądająca się traumom dzieciństwa w "Murach milczenia" napisała: "Rodzice, którzy biją często widzą w niemowlętach własnych rodziców". Jest coś takiego, że potrzeba zależności w świecie dorosłych nie ma racji bytu. Dzieci się wychowuje, dzieci mają być szybko niezależne, zaradne, samostanowiące o sobie, choć ogromna większość rodziców najchętniej dożywotnio trzymałaby rękę na wychowawczym pulsie. Tymczasem dopuszczona do głosu i zaspokojona potrzeba zależności w naturalny sposób przeradza się w potrzebę autonomii, eksplorowania świata i radzenia sobie w nim. Dziecko kochane i akceptowane i któremu stawiane są mądre granice, nie boi się dorosłości. Chce rosnąć, próbować się w nowych rolach, dojrzewać, buntować się, by potem wracać bliżej, stabilniej i lepiej rozumieć świat dorosłych.
Czymś bardzo ważnym, w świecie myślę, jest mieć poszanowanie dla wczesnodziecięcego cierpienia. Wywoływane bardzo wcześnie: lęki, smutek, obawy i strach rosną wraz z nami. Często tu piszę o tym, że warto mieć dobry kontakt ze swoim dzieckiem we wnętrzu. Dorosły z pewnym przepracowaniem, zrozumieniem i oswojeniem w sobie trudnych odczuć lepiej jest sobie w stanie radzić w życiu. Ponowne odczucie i przyjrzenie się jak bezsilne jest dziecko w obliczu stawianych mu wymagań (panowania nad instynktami, tłumienia uczuć, tolerancji na wybuchy dorosłych) wzbogaca o tę cenną perspektywę na samego siebie i czujność w podejściu do dzieci w ogóle.

Kiedy człowiek jest mały miłość do rodziców jest bezwarunkowa, zależna i wszystko wybaczająca. Potem różnie z nią jest. Bicie czyli bardzo wczesne przyuczanie człowieka do posłuszeństwa i tłumienia prawdziwych uczuć odbiera dziecku szansę na niezakłócony rozwój układu nerwowego.Układ emocjonalny, a konkretnie tak, ważna struktura w mózgu jak hipokamp jest znacznie mniejszy u osób, które doznały przemocy fizycznej. To pociąga za sobą emocjonalne radzenie sobie w życiu.

Ciężko przytulić samego siebie. Przytulenie to, coś co w rzeczywistości możemy otrzymać od drugiej osoby. Pewnie, że dobrze jest je uwewnętrznić i być sobie oparciem, ale prawda jest przecież i taka, że potrzebujemy ludzi. Dobre więzi wzmacniają, zwłaszcza kiedy w życiu czujemy się słabsi.
Rany są różne i każda pewnie wymaga respektowania, zrozumienia i nazwania - uprawomocnienia tego, co się odczuło. Ważne by szukać dla siebie ukojenia krzywd; umieć współczuć; dawać sobie prawo do odsłonięcia i słabości dążąc do bycia silnym i aktywnym.

W dzisiejszym świecie panuje jakiś nieznośny, nie do udźwignięcia wręcz etos aktywnego, atrakcyjnego i wygrywającego wszelką rywalizację człowieka. Co taki nadczłowiek ma  w sobie w rezultacie kulturowych treningów? Jest nieszczęśliwy, poharatany, zachwiany w wartościach. Aby dojść tu gdzie zamierzył sobie by dojść, pozbawił się poszanowania dla swoich słabszych kawałków. Dla wrażliwości pomysł też sprowadza się mam wrażenie do jednego: stępić i wytępić. 
A Ty? Masz jeszcze kontakt w sobie z kimś, kto był radośnie dziki, wolny i  tryskał energią machając nogami?

wtorek, 17 marca 2015

Masz prawo być taki, jaki jesteś!



"Ilu palaczy nadal by paliło, gdyby za każdym razem, gdy się zaciągają wkładali sobie do ust płoniący koniec papierosa?" - powiedział kiedyś Albert Ellis, twórca REBT - racjonalno-emotywnej terapii behawioralnej. Wniósł on niemały wkład do myślenia w terapii, która w głównym pakiecie filozofii życia odrzuca wszelkie "powinienem" i "muszę".

Człowiek wybiera to,co w sobie konstruuje i rekonstruuje - przygnębia się, strofuje, napina wbrew rzeczywistości i jednocześnie utrwala w sobie głęboko pesymistyczne przekonania. Gdyby przyjrzeć się ludzkiemu patrzeniu w stylu "Ponieważ już tyle razy mi się nie powiodło w tej ważnej sprawie, jestem do niczego, chyba już zawsze będę przegrywał i nigdy nie będę szczęśliwy" można zobaczyć ukryty pogląd "Nie wolno mi nigdy zawieść w ważnej sprawie, w przeciwnym razie jestem kompletnie do niczego, zawsze będę przegrywać i nigdy nie będę szczęśliwy". Kiedy stawiasz siebie pod ścianą takich nacisków, zupełnie nie dopuszczając do głosu zewnętrznych okoliczności czy sytuacji, że czasem coś idzie nie pomyśli, nie zawsze tak jak sobie to widzieliśmy i zaplanowaliśmy, zmniejszasz własne poczucie bezpieczeństwa, czujesz się zagrożony i wpadasz w skłonności do snucia negatywnych myśli i działań.

Ludzie są więc więźniami świadomych i nieświadomych przymusów, żądań i wymagań, krótkoterminowa terapia Ellisa miała być poprzez cierpliwe i usilne dyskutowanie antidotum. W jaki sposób? Przez pokazywanie, że z rozsądnego punktu widzenia "nie udało mi się', "jestem nieudacznikiem" czy "w ogóle jestem złym człowiekiem" to niepotrzebny autosabotaż. Nic tak nie wyczerpuje energii do działania jak wewnętrzne wymogi. Sprawiają, że ludzie w niezdrowy sposób, samoniszczący wpadają w panikę, depresję, wściekłość, nienawiść do samych siebie. Ich uczucia wobec przeciwności łatwo stają się głównie negatywne. Uczucia jak pokazywał Ellis, jakich doznają wobec trudności, są związane z rozsądną preferencją, by przeciwności nigdy nie wystąpiły i z niemądrym żądaniem, aby trudności i przeciwności przestały istnieć.

REBT uwalnia od ogromnego napięcia i wyczulenia na własne zło, które zasmuca i całkiem przekreśla odbierając żywotność i radość chwil. Głosi fajną mądrość: LUDZIE MAJĄ PRAWO BŁĄDZIĆ. Wszyscy są tylko ludźmi wobec czego są skłonni do upadku. Robią , czynią coś złego. Ich złe czyny nie przekreślają ich jednak całkiem jako ludzi. Nie nakłania to, myślę, do nihilizmu, działania na szkodę komuś i luźnego wybaczania sobie za to czy swobodnego podejścia do tego, co dobre i złe a umożliwia lepsze wniknięcie w swoje położenie. REBT uczy, że ludzie powinni traktować życie poważnie, ale nie nazbyt serio i że ważne jest nagradzanie siebie.

Może kiedy to czytasz, jesteś zmęczony "JA MUSZĘ, NIE WOLNO MI". Muszę radzić sobie dobrze, Muszę zyskiwać aprobatę ważnych osób, muszę mieć dobre relacje w pracy, muszę świetnie zarządzać emocjami, nie wolno mi wchodzić w konflikty, bo nic dobrego to dla mnie nie niesie,
nie wolno mi mieć w sobie złości i niechęci, bo to brzydkie emocje itp itd. Dobre radzenie sobie i przyzwoite funkcjonowanie jest faktycznie ważne, ale nie może odbywać się kosztem wstrętu do własnej osoby, fobii czy depresji. Nie da się nie popełniać błędów i nie da się nagiąć rzeczywistości, która bywa brutalna niezależnie od naszych starań.
Nie od dziś wiadomo, że lepiej funkcjonuje się w tym świecie, tym którzy potrafią powściągać swoje emocje. Michenbaum, ważny dla Ellisa daje cenny zbiór podpowiedzi w trudnościach:

-Przeanalizuj ważne sytuacje wymagające rozwiązania
-Nie zabieraj się do rozwiązywania zbyt wielu rzeczy zbyt szybko
-Rozważaj rozwiązania najlepsze, ale również alternatywne
-Wypróbuj kilka sposobów na problem
-Spodziewaj się niepowodzeń, nie upieraj się, że ich nie będzie
-Nagradzaj się za starania, nawet jeśli plany się nie powiodą

Jak każda terapia i ta jest walką o nastawienie pacjenta. Na co może liczyć pacjent? Na pewno na pokazywanie mu, że ma zdolności i dobre cechy a także, że zachowania niewłaściwe dotyczą tylko części, a nie całości ich działania. Terapia jest miejscem, gdzie człowiek może się poczuć akceptowany w pełni łącznie z niewłaściwymi myślami, uczuciami i czynami i dać sobie zaszczepić myślenie o jeszcze lepszym radzeniu sobie teraz i w przyszłości. REBT zachęca do zmian w rodzinie i w środowisku pracy, sprzyjających ograniczeniu rywalizacji i odrzucenia przez innych.

poniedziałek, 2 marca 2015

Standard - przyjaciel czy wróg?

                                            http://s169923.gridserver.com/images/runandgun.jpg



Wymogi, wyśrubowane standardy, zadania, ustawione poprzeczki, wygórowane oczekiwania, wywindowane w kosmos wymagania... i w tym wszystkim: Ty i Twoje realne zmęczenie i poziom wykonania na miarę Twoich możliwości.

Rozdźwięk między tym, co jest możliwe i realne a ideałem, jakiego np. oczekuje pracodawca może przyjąć łatwo postać mobbingu. Trudny do udowodnienia w sądzie pracy, bezwzględnie i bezspornie zabiera poczucie szczęścia, satysfakcji z pracy, wyciska siódme poty i wciska w tryb ciągłego zmęczenia i niezadowolenia. Jeszcze w 1953 Edward Bibring w swojej psychodynamicznej koncepcji depresji pokazywał, że stany melancholii są pochodną napięcia między ideałami a rzeczywistością. Ideałem postępowania są u niego aspiracje: bycia wartościowym i kochanym, silnym i lepszym oraz dobrym i kochającym. Przeżywanie siebie jako kogoś, kto tym świętym standardom nie jest w stanie sprostać, może doprowadzić do klinicznej depresji. Przyjrzyjmy się co to właściwie takiego jest ten standard, który nie jednemu odebrał radość życia albo i zdrowie.

Jeszcze chwilę o aspiracjach Bibringa. Standard bycia wartościowym i kochanym jest o tyle wymyśloną konstrukcją, że zależy od opinii, ocen, oczu innych. Chcemy i lubimy myśleć o sobie, że reprezentujemy sobą ważne wartości. To pomaga w relacjach z ludźmi. Staramy się często tak żyć, aby za takich ludzi uchodzić. Chcemy być postrzegani jako ludzie z pewną drabiną wartości i podobnymi ludźmi się otaczać. Kiedy ktoś mówi do mnie "mnie wszyscy lubią" zastanawiam się zawsze co to znaczy wszyscy (kim są ci wszyscy) i czy to na pewno o to chodzi żeby wszyscy nas lubili. Czy na pewno poczucie, że dla jakiejś ogromnej, nieokreślonej liczby osób jestem ważny jest lepsze niż bycie ważnym dla znacznie mniejszej, ale za to sprawdzonej grupki przyjaciół? W świecie dorosłych jakoś tak już jest, że jednym jest do siebie bliżej, innym dalej. Czasem osoba bardzo lubiana, tylko dlatego właśnie może mieć wrogów. Wystarczy, że ktoś ma problem z własną atrakcyjnością w grupie i czuje się zbyt zazdrosny, by kolegować się z kimś szczerze.
Pewnie, że lepiej być kochanym niż nie być, ale czy rzeczywiście przez wszystkich. Może radość i wdzięczność budzi już bycie kochanym przez jedną najbliższą osobę albo nadzieja i szczere dążenie do bycia pokochanym przez Kogoś - właśnie przez duże k w przyszłości?

Świat, w którym żyjemy obfituje w trudności i sprzeczności. Kiedy to czytasz być może sam czujesz się przemęczony rywalizacją w pracy? O wszystko dziś się walczy, zabiega, konkuruje. Z drugiej strony grupy nie lubią konfliktów: albo nie potrafią konstruktywnie im wychodzić naprzeciw, negocjować, obrażają zamiast popierać, kontrować, perswadować innym swoje zdania z taktem albo też duszą w zarodku konflikty, które mogłyby zepsuć klimat. Masz być silny i lepszy - brzmi jak tekst z jakiegoś słabszego nlp. Jeszcze tylko przez wielokrotne powtarzanie wdrukuje się w głowę i proszę bardzo można podbić świat. Jak silny masz być. Lepszy? Od kogo? Jeszcze lepszy niż jesteś czy lepszy, bo w niedomówieniu słabizna z Ciebie?
A co gdybyś był taki, jaki jesteś bo to całkiem w porządku? Nie dając się manipulacyjnym zabiegom, budujesz własne poczucie wolności i niezależności. A jeśli czujesz się wystarczająco kochany, wystarczająco wartościowy w swoich wyborach, wystarczająco silny i wystarczająco dobry? Kiedy czujesz, że wszystkiego jest w Tobie tak akurat, dajesz odpór wszystkim manipulacjom i nie łatwo komukolwiek dobrać się do Twojej skóry i kieszeni.

Standard bycia dobrym i kochającym może też lepiej zamienić na zwykłe bycie wystarczająco dobrym i kochającym.  Właściwie czemu by nie? Świat ciągle krzyczy do i na Ciebie, co musisz koniecznie kupić, mieć, zdobyć, chcieć, robić i jaki masz absolutnie nie być. Nie sztuka buntować się przeciwko wszystkim normom, zasadom i konwenansom. Sztuką jest przestrzegać bezpieczeństwa tam, gdzie to konieczne dla życia i zdrowia a pozwalać sobie na kreatywność i szaleństwo, wyznaczać własne standardy według swoich pragnień, potrzeb, uzdolnień.
Słownik języka polskiego objaśnia, że standard to "przeciętna norma, przeciętny typ; model; wyrób odpowiadający określonym wymogom; wzorzec". Niesie to fajną, dobrą odpowiedź, że jest coś między czymś niskim, mało ambitnym a wysokim, zbyt podkręconym w górę - że przeciętność, w czasach w których prawie każdy chce pokazać się jako wyjątkowy i inny od gawiedzi, płytkiej i szarej masy może mieć swoją wartość.

poniedziałek, 16 lutego 2015

Warto podchodzić do życia jak do podróży

Jesteś podróżnikiem. Zaskoczony? Zaskoczona? Doświadczając życia, wchodząc w różne jego sytuacje, odkrywając swoje możliwości, potencjał zdrowia, przeprowadzając siebie przez wąskie kładki nad groźnymi wodospadami niepewności i zagrożenia dla ego - chcąc nie chcąc jesteś w nieustannej podróży. Z jednej sytuacji w drugą, choć czasem oddajesz swój bilet.

Aby wyruszyć do nowego, musisz zdobyć się na pozostawienie za sobą dotychczasowej: znanej i pewnej sytuacji. Każdorazowe poważenie się na pierwszy krok do zmiany to wielka wygrana z obawami, lękami, martwieniem się na zaś.
Być może miałeś/miałaś od życia wsparcie od początku w postaci rodziców, bliskich, rodzeństwa. Ludzi, którzy jako nasze najpotrzebniejsze przez cały czas Lustra odbijali i odbijają, odzwierciedlają mocne strony, dobre cechy, wiarę w powodzenie. Jeśli nie i było Ci pod górkę nic straconego. Życie jest też poszukiwaniem i trafianiem na ludzi, którzy chcą widzieć nas więcej, szczęśliwiej a może dają nawet wilczy bilet do lepszego jutra.

Pozwalaj sobie kierować się i odnajdywać: prawdziwością, prostotą, oddaniem i zaufaniem, czystością, zadziwieniem, chęcią i radością życia, życiową odwagą, kreatywnością. Opiekuj się swoimi trudnymi kawałkami. Nie ponaglaj i nie popychaj siebie! Nie ścigaj się z ludźmi dla samej rywalizacji, dla kopnięcia w łatwo ranione dziecko wewnętrzne. Nie sposób tak, przecież odkryć siebie.

Kiedy się wybierasz gdzieś na dłużej, pakujesz plecak i bierzesz mapę. Chcesz gdzieś dojść, zobaczyć to i tamto, nagrać i sfotografować. W życiu też często obierasz pewne cele, masz miejsca, plany zawodowe, marzenia na wakacje i dążysz do ich realizacji. Bycie w kontakcie z tym, czego się chce dla siebie pomaga przetrwać trudne dystanse, zniechęcenia, poddawanie się. Wytrawny podróżnik przed wyruszeniem czyta, dowiaduje się i zaznajamia z tradycjami, kulturą, życiem codziennymi i historią miejsca, do którego chce się wybrać. O ile łatwiej i swobodniej czujesz się przygotowując i oswajając doświadczenia i cele.

Możesz czuć się chory i pragnąć wyzdrowieć. W całym chaosie, nieznanym, lęku przed chorobą czy śmiercią obierasz azymut na zdrowie. Zapraszasz siebie do przeżywania każdego dnia z ciekawością i wdzięcznością. Przyciągasz ludzi, budzisz energię, cieszysz się życiem jak podróżą. Szukaj siebie w nowych odsłonach. Nieprawda, że istniejesz tylko kiedy pracujesz. To nieprawda, że jesteś tym, co robisz, że masz tylko wady i nie możesz znaleźć poczucia sensu i szczęścia. I nieprawdą jest też że twoja potrzeba drugiego człowieka nie natknie się już nigdy na podobną u kogoś ważnego dla Ciebie.

Tworzysz swój świat. Przyciągasz to, o czym nieustannie myślisz, czemu poświęcasz mnóstwo czasu i energii. Jeśli tak jest, czemu nie myśleć inaczej - dobrze, perspektywicznie, przychylnie. Widzieć w potrzebach i pragnieniach ich przyjazną obecność - ich ciche lub głośne wskazanie, czego się najbardziej potrzebuje i chce pod słońcem. I właśnie poważyć się na to, co pod słońcem najbardziej upragnione. Powiesz, że chcesz ale się boisz, bo porażka, zbyt wiele za Tobą przegranych,. zbyt wiele doświadczeń, które poszły nie po Twojej myśli, upokorzenia, zranienia. Tym, bardziej znaczące i pokonujące przeszłość jest odważenie się. Weź nowy oddech w płuca, spytaj siebie gdzie chcesz być, jakiego siebie zbudować.

Na koniec powiem: fakt będziesz czasem doznawał rozczarowań i frustracji. Mówią Ci one coś bardzo ważnego i wcale nie jakąś czyjąś zasłyszaną "prawdę" o byciu nieudacznikiem. Mówią co i gdzie umiejscawiasz na drabinie wartości.

wtorek, 20 stycznia 2015

Wiara w siebie. Dlaczego tak trudno nam wierzyć w siebie? Czym jest i jak z odwagą sięgać po to metafizyczne placebo?

                                                Lord Ganesh

Niebawem do Polski zawita ze swoim wystąpieniem Nick Vujcic. To świetny mówca cierpiący na rzadką chorobę: fokomelię - urodził się bez kończyn. Kiedy jakiś czas temu czytałam jego książkę "Bez nóg, bez rąk, bez ograniczeń" wydawało mi się, że ona właśnie o tym jest - o niesamowitej, niepatrzącej zbyt długo na dołki i realne przeszkody oraz na przekór bliskim i ich obawom: jednym słowem o wierze w siebie. Ilu z nas nie ma nawet w planach napisania książki, a człowiek bez dłoni i palców, opanowujących klawiaturę, pisze z sukcesem. Jeszcze jako zupełnie młody człowiek, któremu ojciec pomaga zamontować niskie urządzenie prysznicowe, by mógł funkcjonować samodzielnie marzy o zawodzie coacha, ulubieńca tłumów. I wbrew rodzicom, którzy widzieli go w bezpiecznej pracy księgowego, wbrew bratu, który zawoził go na pierwsze wykłady w pustych salach, gromadzi tłumy, podróżuje, dodaje otuchy najciężej chorym i doświadczonym przez biedę i los. Młody potomek emigrantów z Jugosławii w Australii, jak powiedział tak zrobił. Tak, mu się krok po kroku ziściło w życiu. Także w osobistym: przepowiedział sobie zdrową i piękną kobietę. Zdrowe dziecko. Kiedy czyta się takie historie życia jak Nicka rodzi się niejedno pytanie w głowie. Jak to w ogóle możliwe? Jak utrzymać w sobie poczucie niezmąconej wiary w siebie przy niepowodzeniach, dotkliwych zakrętach losu? Jak zamknąć oczy na ściągające energię w dół doświadczenia a otwierać je naprawdę szeroko i koncentrować wysiłki na wierze w najlepszy sen-marzenie dla siebie?

Wiara, że coś lepszego jest mi pisane ratuje w czarnych chwilach. Nadzieja, otucha, poruszenie z byciem dobrej myśli pozwala utrzymywać się w dobrym, stabilnym nastroju. Kiedy tego brakuje umysł i ciało samo zaczyna się upominać, że jest mu źle, że się męczy. Niby to wszystko takie oczywiste i wynikające z siebie, a dosyć mało poświęcamy czasu na celebrowanie bycia w kontakcie z własnym poczuciem wartości.

Co to właściwie znaczy wierzyć w siebie? Jeśli ktoś w nas uwierzył pierwszy, sprawa jest prosta. Ktoś z zewnątrz, ważny dla nas z określonych powodów zasiał poczucie pewności, że jest się w czymś naprawdę dobrym, wzbudził odpowiednią dawkę pozytywnych emocji i sensu życia, którego nie odbiorą chwilowe wywrotki i brak wiatru w żaglach. Od dziecka uwewnętrzniamy obraz siebie, a opinia otoczenia jest ważna, zwłaszcza w kontekście rozwoju wiary w siebie w adolescencji. Łatwiej wierzyć w siebie, znając głaski i pochwały. Na własne uszy. Niestety nasza kultura mocno narzekająca, wymagająca i rywalizująca sprawia, że w rodzinach uważa się na komplementy i dobre słowa, w paradnej obawie, że się dziecko rozpuści i popsuje. Gorzej często rodzina przyjmuje narracje, w których za niedościgłe wzory podawani są inni, komplementy, pochwały i zachwyty zbierają inni, swoich się krytykuje. Na szczęście nie jest ona czymś czego nie można w sobie wyrobić.

Często mówi się, że jesteś tym, co jesz, ale i tym, co myślisz i jak myślisz o sobie. Potęga naszych myśli przewyższa jakąkolwiek tabletkę. Traktowanie siebie jak najbliższego (czy może nam być bliższy ktokolwiek inny? kto jeszcze ma taki dostęp do naszego życia emocjonalnego jak my sami?) człowieka z zasobami należy się nam w stopniu łagodzącym trudy istnienia?

wtorek, 13 stycznia 2015

Zdrowa przestrzeń dla emocji II


Świat ponagla rywalizuj, zwyciężaj, dopinaj swego, ścigaj się, odcinaj od frustracji po przegranej, pokaż innym na co Cię stać, daj przegranym poczuć, gdzie ich miejsce, rządź, demonstruj siłę i zwycięstwo, bądź najlepszy. Z tą częścią przekazów świata, emocje czują różnie. Jakie są i czy mogą być inne, a jeśli tak to w jaki sposób? Przeciążone, skupione na jednostce odcinają się od strumienia, w którym nikt nie ma łatwo, zmęczone nie raz do granic, szarpiące i o zbyt dużej temperaturze wewnętrznej.

Co możesz zrobić dla siebie? Samouspokajaj się! Uczyń stres bardziej znośnym, poskrom szarpiącego lwa, zmniejsz poziom hormonów stresu, pozwól sobie na oddech!

Aby złagodzić ból emocjonalny, skoncentruj się na zmyśle smaku, dotyku, węchu, słuchu i wzroku. Takie ćwiczenie z terapii poznawczo-behawioralnej pozwala wrócić do Tu i Teraz i nabrać szacunku do samego siebie.

Marbles 5

Wzrok

Skoncentruj uwagę na rzeczach, które widzisz. Pójdź w miejsce, które niesie przyjemny spokój np. rankiem na spacer do parku, do muzeum na wystawę pełną ładnych obrazów, do ładnie urządzonej kawiarni lub restauracji, obejrzyj album ze zdjęciami, fotografuj albo sam rysuj kwiaty, medytuj przy świecy, patrz na bawiące się na placu zabaw dzieci, przebywaj w ładnych wnętrzach i tak też zagospodaruj swoje cztery kąty, baw się przy tym kolorami, wzmacniaj wyobraźnię i ciesz się widokami przyrody, obrazami wyłaniającymi się z kart książki, która Cię wciągnęła, otaczaj się ładnymi przedmiotami, obserwuj przelatujące nad głową ptaki, zimą zatrzymuj przy zimozielonych roślinach, pobądź z widokami bluszczu i cyprysów, sadź w ogrodzie to co jest wiecznie zielone (zieleń ma moc i jest terapią), oglądaj niebo o zachodzie słońca, patrz czasem na świat jak na ciekawą, barwną, żywą kompozycję.



Smak

Zrób sobie kawy w ładnej filiżance, wypij herbatę ze znajomym świadomie celebrując smak jaśminu, imbiru czy soku aroniowego, pozwól sobie na orzechy (budują osłonki mielinowe w mózgu), zjedz jakieś wyjątkowe danie, rozkoszuj się smakiem czekolady, szukaj wśród smaków swojego, wyciśnij z pomarańczy sok do picia, poznawaj nowe smaki, złap i poczuj oddech świeżego powietrza, kojarz ze zmysłem smaku odczucie odprężenia.
The Rose On The Piano

Słuch

Posłuchaj muzyki, odgłosów przyrody, na przykład śpiewu ptaków, szemrzącego strumienia czy szelestu liści, zmieniaj okolice słuchania, podróżuj słuchając opowieści podróżników, daj się rozbawić dowcipem, pobudzaj wyobraźnię czyimiś opowieściami, wsłuchaj się w głos ukochanej osoby.
Guitar Macro 1


Dotyk

Załóż ubranie z przyjemnego materiału, miękkiej tkaniny, zimą okutaj się i otul ciepłym swetrem i kocem, wtul się w pościel, zwracaj uwagę na fakturę ładnych obrazów, przedmiotów w przestrzeni, zapach nowej książki, zobacz jaka jest w dotyku świeca woskowa, mroźnego powietrza, które wpada przez okno i zapachu drzew owocowych wiosną, smaruj dłonie kremem, weź gorącą kąpiel.

Recycled Candle


Węch

Zapal kadzidełko lub świecę zapachową, znajdź swój zapach perfum, używaj przyjemnych kosmetyków, w zimny dzień rozpal drwa w kominku, upiecz ciasto i rozkoszuj się jego aromatem.


Lavender Window

Spokoju i ukojenia zszarganych nerwów!!!

niedziela, 11 stycznia 2015

Zdrowa przestrzeń dla emocji




Bez względu na to, jak niektóre umysły ścisłe chętnie by je wyeksterminowały z siebie, emocje są ważną i integralną częścią nas samych. Dobrze regulowane i zarządzane zwiększają nasze poczucie sprawstwa i skuteczności. Ciężko wyjaśnić to komuś właśnie zakochanemu, jeszcze trudniej komuś porzuconemu lub odrzuconemu. Dotyczy to równo szaraków i gwiazdy. Witkacy mistrzowsko odmalował fascynację i wymykanie się emocji rozumowi przez kobietę w "622 upadkach Bunga", inna głośna książka "Po upadku" Arthura Millera była niebywale ostrą próbą rozprawienia się ze śmiercią byłej żony Merylin Monroe, a dzisiejsze rankingi muzyczne prześcigują się w konkursie na najlepszy utwór o miłości. Mieszanka hormonalna zakochanej osoby wyśrubowuje odczuwanie w nieraz psychotyczne czyli rozlane, silne, wezbrane jak potok idealizującą dynamiką rejestry i rejony. Ale nie tylko miłość jest uczuciem, co wie każdy kto choć raz zmuszony był odpowiedzieć na pytanie "co czujesz?", zmuszony do zagłębienia się i wejrzenia w siebie. Wiele z naszych emocji nie ma jednoznacznie pozytywnej intensywności, co nie znaczy że nie nadają naszemu życiu znaczenia, charakteru, możliwości poznawania i rozwijania siebie oraz radości i dobrych relacji z innymi.
Jest jakiś problem z zakrętami losu, których byśmy nie chcieli. Jakiś z nieoczekiwanymi zdarzeniami, czymś co chętnie nazywamy porażkami lub jeszcze gorzej szukamy owego nieudacznika w sobie. Media, telewizja i historie snute na ulicach lansują sukces. Koniecznie i dobrze jest do czegoś dojść. To, coś na ogół musi być finansowe, materialne. Nie lubimy pazerności ale i skąpstwa. Nie lubimy wad, a czasem ludzi za wady, które potrafią skreślać ich w naszych oczach. Lubimy za to innych, a lubiąc uczymy się i naśladujemy np. sposoby radzenia sobie z trudnościami poprzez poczucie humoru i dystans. 
Trudne emocje jak poczucie frustracji, poniesienia jakiejś porażki, poniesienie straty lub odrzucenia mówią nam jasno, że gdzieś upatrujemy dużą wartość, że jakaś potrzeba będąca w naszym systemie wartości została potraktowana z buta. Jeśli mamy wartości, musimy pogodzić się z poczuciem rozczarowania. Marzenia czasem rozbijają się o tzw. rafę rzeczywistości, ale to nie znaczy że mamy nie marzyć i fantazjować. Ktoś zachowa się wobec nas nietaktownie, zrobi przykrość, uderzy w czuły punkt, ale nie możemy przecież przegrywać życia i zatracać jego smak żyjąc silnym przeświadczeniem, że w końcu i tak każdy bliski człowiek wbije mi silne szpile, odejdzie i zrani.

Dobrze jest przyglądać się sobie, w tym sensie by wiedzieć które emocje są wiodące, w jakich sytuacjach się pojawiają, by móc je regulować. Szukać dla siebie tego, co powoduje dobre stany, poczucie pasji do życia, samorealizację. W sytuacjach konfliktów temperatura emocjonalna się nie raz zenitu. Wybuchają kłótnie. Nie chodzi o to że są z góry jednoznacznie złe - rzadko coś jest tylko złe lub dobre. Kłótnie mogą być ważnym odgromnikiem w relacji: poprzez rozładowanie napięcia w granicach wzajemnego szacunku przyczyniają się do trwania i umacniania się w więzi. Dziwne i niedziwne, że wiele z nich w parach odbywa się w samochodach - pułapkach dla pasażera, który nie może uciec, a większa władza np. z przyspieszeniem prędkości leży po stronie kierowcy.

Okrutnym eksperymentem na samym sobie jest wytłumianie własnych emocji. Tłumienie i zaprzeczanie ich jest przyczyną wielu zaburzeń, także zaburzeń więzi. Biologia i wychowanie w naszej kulturze sprawiają, że w kobietach generalnie łatwiej wzbudzić poczucie zagrożenia. Mężczyźni mają za to większy kulturowy kłopot z nazywaniem swoich emocji. Uświadomienie sobie tych prostych faktów, pozwala spojrzeć na siebie nawzajem w swoich rolach żeńskich i męskich z poszanowaniem dla partnera, jego asertywności i na wypracowywanie wspólnego języka komunikacji.

W naszej kulturze pokutują mity i przekazy, które bardziej szkodzą niż pomagają. Jeden z celujących w małe dzieci to że są emocje brzydkie, których należy się pozbyć jak gniew, agresja i ładne jak spokój typu posłuszeństwo i potulność. Dzieci uczy się do karności, a nie uprawomocnia całej palety emocji. Z tym wiąże się jeszcze jeden przekaz: człowiek w złości przecież brzydko wygląda, nieestetycznie. Nie wolno być złym. Tymczasem świat jest na tyle różnorodny a życie pokomplikowane, że złość się pojawia i łatwiej ją przepracować biorąc byka za rogi i nazywając przyczynę. Lepsze zrozumienie trudnych emocji, wyraźne wyartykułowane prawo do nich pozwala dawać im upust, a nie np. ludzki dramat. Media lubują się w pisaniu o zbrodniach w afekcie i wywiadach z sąsiadami powtarzającymi często jeden przez drugiego jacy to normalni i spokojni ludzie byli i taka tragedia. Panowanie nad własnymi emocjami to lepsze radzenie sobie w relacjach z ludźmi. 

Wiele złego człowiek robi sobie uporaniem się z emocjami na siłę. Brak satysfakcji, kompulsywne monitorowanie własnego stanu, ponaglanie silnej temperatury emocjonalnej do spokoju i ogólnie pośpiech, samokrytyka i daremne próby zmienienia tego, czego zmienić się nie da powodują napływ zwrotnie rosnącej fali nieprzyjemnych uczuć, która przybiera na sile wprost proporcjonalnie do naszej wytrwałości w walce. Nie ma człowieka, który byłby władcą swoich emocji. Zbyt wiele czynników i sytuacji nie zależy od nas, byśmy mogli wybierać w zbudzać tylko te emocje, które dają nam zawsze siłę, energię i radość. Ważne by być uważnym na siebie i na to, w świecie naszego przeżywania. Obserwowanie siebie to mechanizm, który przynosi najlepsze rezultaty.

Sporym dobrodziejstwem są wszelaki relaksacje, skupienie na oddechu, a słynne 10 minut dziennie Santorskiego dobrego, niezakłóconego relaksu wystarcza by mieć się dobrze. Za emocjami często kryją się ważne wysiłki, starania i myśli. Szacunek dla własnego świata przeżyć i jego nabieranie w stosunku do ludzi, z którymi łącza nas relacje to podstawa dobrych poczuć i trzymania się w zdrowiu.

sobota, 3 stycznia 2015

Pozwól swojemu Dziecku odczuwać, Dorosłemu nadawać temu znaczenie, a Rodzica oducz ciągłej kary i krytyki (o analizie transakcyjnej słów kilka)


Czy mówi Ci drogi czytelniku coś imię i nazwisko Eric Berne (wł. Bernstein)? Zainteresowanych psychologią pewnie wcale już nie dziwi fakt, że budowali ją nierzadko lekarze psychiatrzy: Zygmunt Freud stworzył psychoanalizę, Carl Gustaw Jung, który w pewnym momencie odszedł od swego mistrza i zbudował psychologię głębi, a Jacob Moreno "zaczął, jak owemu mistrzowi epoki - Freudowi podobno wytknął, tam gdzie ten kończył" i wyszedł z ciasnego, redukującego gabinetu, co miało ogromny wkład w socjometrię i psychodramę.
Nie ma jednej psychologii. Można powiedzieć, że myślenie o człowieku jest pewnym pniem drzewa z którego w różnych, czasem całkiem odmiennych kierunkach wyrastają konary, a potem gałęzie i gałązki. Na takim drzewie psychologicznym jest miejsce dla zgłębiających naturę ludzką: psychologii analitycznej, psychoanalizy, psychologii Gestalt, ale i rozrasta się ono w behawiorystyczne rozgałęzienia brutalnie sprowadzające człowieka do słynnej "czarnej skrzynki" i bycia niczym więcej jak tylko odruchami i reakcjami. Nadal jednak poruszamy się w obszarze: psychologia. "Czarna skrzynka" była efektem myślenia m.in. Burrhusa Skinnera, który odrzucił ważne dla Fritza Perlsa i Gestaltu terminy: osobowość, myśli, sądy, odczucia, pragnienia, fantazje na rzecz upatrywania przyczyn zachowania człowieka w otoczeniu i badaniu głównie szczurów (!!!). Jak dany kierunek psychologii kontrowersyjny by nie był, ile krytyki by nie wzbudzał, zawsze wnosił poważną dawkę teorii i treść poddawaną dyskusji przez największe umysły.

Ważną gałąź psychologii zagospodarował przez analizę transakcyjną nadmieniony przeze mnie psychiatra Eric Berne. Analiza transakcyjna była wkładem myśli amerykańskiej (podobnie jak behawioryzm, na tym to, co wspólne dla obu się kończy) nie negowała a bazowała na tym, że człowiek ma całkiem pokaźne i złożone wnętrze. Upraszczała i porządkowała chaos i pokomplikowanie emocji w rodzinie poprzez zauważenie, że każdy składa się z trzech stanów "Ja": Dziecka, Dorosłego i Rodzica. Celnie wyłapała sposób przyswajania sobie systemów postaw życiowych wedle których żyjemy czyli tzw. pozycji psychologicznych. Dosyć łatwo dochodzi do wykształcenia szczególnie wrażliwej na przeciążone złymi nawykami i mitami otoczenie pozycji bycia człowieka już jako dziecka nie OK. Kiedy się rodzisz, już na starcie masz mniejsze szanse na wszystko. Jesteś sporo mniejszy, tak naprawdę malutki i bezbronny, a na dodatek zdany na łaskę osobników powyżej metra sześćdziesiąt wzrostu, od których zależy Twoje przeżyć i być. Nie wiesz nic o tym jak funkcjonuje świat, ludzie, rodzice, a to oni sprawują nad Tobą władzę rodzicielską (sądząc po tym jak chętnie sięgający po karę i krytykę bywa Rodzic w ludziach, słowo władzę jest lepsze niż pieczę). Mogliby Cię nakarmić na samym początku głaskami na spory czas do przodu, ale najczęściej sami uwikłani w programy typu: "głaskanie i przytulanie szkodzi, bo rozpieszcza i odrealnia dziecko" wzbraniają się przez tak ważnymi gestami. Niektórzy nie dostają głasków ze względu na depresję i wcale nie tak rzadką psychozę poporodową matki, inni nie dostają tego, czego w rodzinach nie przekazuje się z pokolenia na pokolenia a przecież ciężko dawać coś, czego się nigdy nie doświadczyło samemu.
Dziecko rosnąc, z czasem radzi sobie z własnymi deficytami i poczuciem bycia nie OK podejmując łagodzące wewnętrzny dysonans: gry nazwane przez Berne'a "Moje lepsze niż Twoje".

Analiza transakcyjna widząc w tym ważki obszar wyszła do ludzi (powstało wiele poradników jak np. "Ja jestem ok - ty jesteś ok" Thomasa A.Harrisa, a hasło analizy transakcyjnej w wikipedii spore opracowanie teoretyczne). Czym są te stany "ja", wyłapywane i nazywane części każdej osobowości: Dziecko, Dorosły i Rodzic? Dziecko to odczuwanie emocji, impulsywne przeżycia świata wewnętrznego, potrzeby natychmiastowej gratyfikacji, które poskromić potrafi w mądry emocjonalnie czyli budujący sposób Dorosły. Każde dziecko ma już w sobie Dorosłego i częścią wychowania w duchu analizy jest umiejętne komunikowanie się i wzmacnianie tego kawałka osobowości, tak by w siebie wierzyło i radziło sobie w przyszłości. Dorosły obiektywizuje i wzmacnia; Rodzic krytykuje, jest oceniający i wymierza karę. Dorosły powie, że owoc jest niedobry, kiedy ten jest przegniły i nie nadaje się do jedzenia; Rodzic ocenia coś na głos nie bacząc na czyjeś przeżycia wewnętrznego Dziecka.

Dz to Dziecko, które reprezentuje świat naszych przeżyć
D to Dorosły, który nadaje znaczenie temu co przeżywamy
R to Rodzic, który ocenia, krytykuje i wywołuje napięcia

Analiza transakcyjna wychodzi z podstawowego założenia, że zawsze wchodzimy w transakcje tzn. interakcje naszych części Dz-R-D z takim samym zestawem u innych. Problem w tym, że są to często transakcje krzyżowe, kiedy każda z osób znajduje się w innym stanie ja, odmiennym od oczekiwanego przez partnera. Nieświadomie, dużo częściej czyjś Rodzic atakuje nasze Dziecko albo nasz Dorosły nie może napotkać Dorosłego drugiej strony, wchodząc w potyczkę z Rodzicem lub Dzieckiem. Umiejętne obserwowanie i opracowywanie tego, co się czuje i myśli, pozwala lepiej i czytelniej komunikować swoje potrzeby, radzić sobie z frustracją i trudnościami. Sprawny Dorosły nadaje osobie miejsce w świecie; amortyzuje ''upadki'' i rozczarowania, przepracowuje psychologiczne widzenie: JA NIE JESTEM OK - WY NIE JESTEŚCIE OK (albo WY JESTEŚCIE OK) na JA JESTEM OK - WY JESTEŚCIE OK.

Jak wszystko, co nie wrodzone wymaga wprawienia się i wyćwiczenia podejścia. Pozwolenie sobie na zarzucenie nieustannego porównywania się, doszukiwania się poczucia bycia lepszym (by załagodzić poczucie gorszości) w odniesieniu do innych wymaga przełączenia się z danych, na szczęście nie raz do końca życia wzorców. Świat jest przecież taki, jakie jest nasze nastawienie i myślenie o nim. Świat jest dokładnie taki, jaki myślimy, że jest. Analiza transakcyjna oferuje pozytywne, intelektualne "placebo" i tym samym wyjście z pułapki zawładnięcia nami słabszymi w relacjach częściami. Przeżywające Dziecko i krytyczny wobec niego Rodzic nie bardzo radzi sobie w świecie, w którym dobrze radzi sobie Dorosły.